Niedziela, 24 Listopad 2024

Marek Belka: W Europie nie ma powodów do większego załamania gospodarczego

20.09.2019, 11:09 Aktualizuj: 20.09.2019, 12:32
© European Union 2019 - Source : EP
© European Union 2019 - Source : EP

Jeżeli się o kryzysie bardzo dużo mówi, to on prawdopodobnie nie nastąpi tak szybko. W Europie nie ma powodów ekonomicznych do większego załamania gospodarczego – mówi europoseł Marek Belka (SLD/S&D).

Z byłym premierem i ministrem finansów rozmawiamy o polityce fiskalnej Unii Europejskiej i przygotowaniu Europy do ewentualnego kryzysu gospodarczego.

EuroPAP: Wielu ekonomistów przewiduje, że nadchodzi duże spowolnienie gospodarcze. Pana zdaniem idzie kryzys?

Marek Belka (SLD/S&D): Wszyscy mówią o tym od dłuższego czasu. Moja opinia jest taka, że jeżeli się o kryzysie bardzo dużo mówi, to on prawdopodobnie nie nastąpi tak szybko albo nie będzie aż tak dramatyczny w konsekwencjach jak ten z roku 2008, bo wszyscy się jakoś do niego przygotowują.

Katastrofa nam nie grozi?

M.B.: Nie, ale w 2008 czy 2009 r. niewątpliwie polityka najważniejszych banków centralnych takiej katastrofie zapobiegła. Wiemy już, że te zerowe albo ujemne stopy procentowe, zakupy papierów wartościowych, czyli to, co nazywamy luzowaniem ilościowym, że one uratowały gospodarkę i dzisiaj mogą także zapobiec jej osłabianiu. Ale ożywienie popytowe musi przyjść skądinąd, to znaczy albo z polityki fiskalnej albo w konsekwencji reform strukturalnych. Te w wielu krajach zostały w jakimś stopniu dokonane. To nie jest tak, że nic się nie robi.

Europa jest dzisiaj lepiej przygotowana do ewentualnego kryzysu?

M.B.: Przede wszystkim w Europie nie ma specjalnych ekonomicznych powodów do większego załamania gospodarczego. Zwykle kryzys następuje po okresie przyśpieszonego, niepohamowanego wzrostu, tworzą się jakieś bańki spekulacyjne, a tego nie ma w Europie. Natomiast Europa jest regionem, który mocno handluje i jest światowym championem eksportu. Napięcia handlowe, jeżeli przekształcą się w wojny, mogą zaszkodzić głównie Niemcom, a to dla nas byłoby niedobre, bo my jesteśmy od nich najbardziej uzależnieni. Paradoksalnie ewentualne wojny handlowe nie przeszkodzą tak bardzo Francuzom, bo ich rynki to są przede wszystkim rynki europejskie i one się tak nie boją napięć handlowych.

UE powinna mocno patrzeć na to, co robi Donald Trump; czy wprowadzi karne cła na wyroby przemysłu samochodowego?

M.B.: Tak, UE powinna obserwować USA, ale nie tylko w sprawach gospodarczych czy celnych. Także napięcia polityczne mogą mieć niedobre konsekwencje. Chociażby to, co się w tej chwili dzieje na linii Iran – Arabia Saudyjska. Saudyjczycy nie wierzą, że za atakiem dronów na ich rafinerie stoją rebelianci Huti z Jemenu, twierdzą, że to raczej Iran jest za nie odpowiedzialny. No i w związku z tym mamy od razu paroksyzm na rynku nafty, a to może mieć negatywny wpływ na gospodarkę europejską. Takich miejsc zapalnych jest sporo.

W Unii trwa debata na temat zasad fiskalnych – Pana zdaniem one powinny zostać rozluźnione?

M.B.: Polska akurat jest w tej komfortowej sytuacji, że nie musi zabiegać o rozluźnienie reguł fiskalnych. Natomiast bardzo dużo mówi się o potrzebie uelastycznienia tych reguł, np. w taki sposób, aby wydatki inwestycyjne nie były uwzględniane w corocznych limitach zadłużenia, ustalonych w tych słynnych kryteriach z Maastricht.

Europa już wiele dokonała, aby uelastycznić politykę gospodarczą. Dzisiejsza polityka pieniężna Europejskiego Banku Centralnego jeszcze 10 czy 15 lat temu uważana byłaby za dramatyczne odejście od reguł. Jeśli chodzi o politykę fiskalną tutaj jest większa dyscyplina. Ale w Niemczech, które są bastionem dyscypliny fiskalnej, mówi się już o możliwości rozluźnienia polityki budżetowej, bo grozi im nawet recesja. Z drugiej strony jeden z bardziej znaczących szefów banków centralnych, Klaas Knot, prezes banku holenderskiego, ocenia, że obecna polityka jest zbyt daleko idąca w stosunku do rzeczywistych zagrożeń gospodarczych w Europie.

Czyli nie ma potrzeby dalszego luzowania polityki fiskalnej?

M.B.: Niektórzy mówią, że tak, niektórzy że nie. Te kraje, które są w dobrej sytuacji finansowej jak Niemcy czy Holandia, są za utrzymywaniem większej dyscypliny, natomiast kraje południa, szczególnie Włochy, chciałyby pewnego rozluźnienia.

Rozmawiał Krzysztof Strzępka

stk/aba

PLIKI COOKIES

Ta strona korzysta z plików cookie. Sprawdź naszą politykę prywatności, żeby dowiedzieć się więcej.