Plan w sprawie Europejskiego Zielonego Ładu dostał poparcie grup politycznych zrzeszających zdecydowaną większość europosłów. W środę eurodeputowani dyskutowali z szefową KE Ursulą von der Leyen i wiceprzewodniczącym Komisji Fransem Timmermansem mapę drogową mającą doprowadzić Unię do neutralności klimatycznej.
Na razie nie są to propozycje legislacyjne, ale harmonogram, który zakłada m.in. podwyższenie celu klimatycznego UE na 2030 rok i dojście do neutralności klimatycznej do połowy tego stulecia.
Ostrożne poparcie dla nowych ambicji wyraziła centroprawicowa Europejska Partia Ludowa. O tym, że dla tej frakcji, której trzon stanowią Niemcy z CDU/CSU to problematyczna kwestia świadczyć może fakt, że stanowiska w PE nie przedstawiał szef tej grupy politycznej, wywodzący się z wysoko uprzemysłowionej Bawarii Manfred Weber, a holenderka Esther de Lange.
"Dla EPL jest jasne, że ambitna polityka klimatyczna i inteligenta polityka przemysłowa muszą iść razem. Zielony Ład, bez dobrego ładu dla naszych przemysłów nie przyniesie zmiany, na jaką czekamy" - wskazywała de Lange.
Chadecy po wyborach do Parlamentu Europejskiego, które w zachodniej Europe przyniosły falę popularności Zielonych, przejęli część ich haseł. Cały czas muszą jednak pamiętać o swoich tradycyjnych wyborcach, dla których miejsca pracy w przemyśle są kluczowe.
"Potrzebujemy takich samych warunków gry na całym świecie. Zgodziliśmy się na kierunek, w którym zmierzamy, podzielamy ambicje, ale praca dotycząca tego jak dotrzemy do celu dopiero się zaczyna" - podkreślała holenderska eurodeputowana.
Bardziej entuzjastycznie o planie KE wypowiadała się szefowa frakcji Socjalistów i Demokratów Iratxe Garcia, która podkreślała, że potrzebna jest całkowita zmiana paradygmatu, aby pogrzebać paliwa kopalne i osiągnąć neutralność klimatyczną w Europie do 2050 roku.
"Ta zmiana paradygmatu musi opierać się na trzech filarach: działania w dziedzinie klimatu, w tym pierwszego europejskiego prawa klimatycznego zapewniającego neutralność pod względem emisji CO2; zdecydowanych środków społecznych w celu zapewnienia sprawiedliwej transformacji i zmniejszenia nierówności; bodźca gospodarczego, który wymaga dodatkowych 260 miliardów euro rocznie na zielone inwestycje" - wyliczała Garcia.
Najbardziej zadowoleni byli Zieloni, którzy w PE nie kryli satysfakcji, że KE Ursuli von der Leyen uczyniła walkę ze zmianami klimatycznymi swoim priorytetem.
Współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts mówił, że wiarygodność Zielonego Ładu będzie mierzona na podstawie czterech kryteriów: jego skuteczności w ograniczaniu globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza, wkładu w zmniejszanie nierówności społecznych, zdolności do zastąpienia "modelu neoliberalnego modelem zrównoważonego rozwoju" i wreszcie tego by zmiany służyły społeczeństwu.
"Rządy UE muszą teraz pójść za Parlamentem Europejskim i uzgodnić ambitne cele klimatyczne na szczycie w tym tygodniu (...) Unia Europejska musi stać się neutralna dla klimatu do 2040 roku i ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 65 proc. do 2030 roku. Zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. po prostu nie wystarczy" - przekonywał Lamberts.
Wypowiadający się w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów europoseł Ryszard Legutko (PiS) mówił, że jego ugrupowanie miało nadzieję, że nowa KE będzie bardziej ostrożna niż poprzednia i będzie działać wspólnie z krajami członkowskimi.
Jego zdaniem przedstawiona strategia przynosi więcej pytań niż daje odpowiedzi. "Czy nowe cele Komisji dotyczące klimatu są wiarygodne? Czy są osiągalne? Jaki to będzie miało wpływ na nasze branże? (...) W jaki sposób nowa Komisja, w ciągu dziesięciu dni od objęcia urzędu, była w stanie w pełni zrozumieć, jak radykalnie mogą zmienić się nasze gospodarki w wyniku Europejskiego Zielonego Ładu?" - pytał Legutko.
W stanowisku przyjętym w odpowiedzi plan Europejskiego Zielonego Ładu eurodeputowani Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego przekonują, że osiągnięcie celu neutralności klimatycznej będzie w dużej mierze uzależnione od wsparcia dla najbardziej potrzebujących państw, które musi wynegocjować polski rząd.
"Polscy posłowie do PE Europejskiej Partii Ludowej proponowali i nadal będą proponować konkretne rozwiązania zmierzające do osiągnięcia tych celów, jak np.: Europejski Fundusz Sprawiedliwej Transformacji, wykorzystanie środków brytyjskich, ochrona i wsparcie energochłonnych gałęzi gospodarki oraz ciepłownictwa systemowego" - czytamy w oświadczeniu.
Platforma i PSL opowiedziały się za globalnymi rozwiązaniami, tak aby energochłonne firmy nie przenosiły produkcji poza Unię Europejską (tzw. carbon leakage). "Jeśli chcemy do tego podejść na serio, to potrzebujemy odpowiednich, europejskich ambicji redukcji CO2, realnych okresów na ich wdrożenie i zabezpieczenia wystarczającego finansowania, które to umożliwi" - podkreślono w stanowisku.
Eurodeputowani zaznaczyli, że "trwałość przemian wymaga, by koszty nie były przerzucane na najuboższych, bo to zrodzi opór, jak w przypadku ruchu żółtych kamizelek, który z Francji dziś rozlewa się na inne państwa Unii". "Opór społeczny to ryzyko zatrzymania, a nawet odwrócenia przemian" - ostrzegli.
Zdaniem polityków PO i PSL gospodarka unijna skorzysta w ogólnym rozrachunku na Europejskim Zielonym Ładzie, jednak energetyka i przemysł powinny mieć czas i środki na zmianę, aby pod presją czasu nie przenosić produkcji kilka kilometrów od granic UE, tylko po to by wywołać złudzenie redukcji CO2. "Emisje wypchnięte poza UE to emisje nieograniczane standardami UE, do których trzeba doliczyć emisje potrzebne na transport na nasz rynek" - wskazali europosłowie.
stk/ woj/