Unijne finansowanie nie zawsze dociera do najbardziej zagrożonych grup i dzielnic miast. Powszechna dyskryminacja mniejszości etnicznych i rasowych powoduje, że środki finansowe nie trafiają do "niepopularnych" grup - wskazano w raporcie Think Tanku Parlamentu Europejskiego.
W analizie, przeprowadzonej na zlecenie Komisji Rozwoju Regionalnego Parlamentu Europejskiego, Think Tank PE przyjrzał się wyzwaniom społecznym w miastach europejskich oraz metodom zarządzania stanowiącym adekwatną odpowiedź. Jak podkreślili eksperci, "aby sprostać wielowymiarowym wyzwaniom społecznym w miastach, należy opracować strategiczne ramy, które skonfrontują sektorowe podejście do polityki miejskiej i planowania". "Z perspektywy europejskiej polityki spójności kluczowym wyzwaniem jest to, jak lepiej wspierać samorządy w opracowywaniu strategicznych planów działania i włączaniu innowacyjnych podejść lokalnych do głównego nurtu polityki. Istotne jest, aby podmioty miejskie angażowały się wraz z instytucjami zarządzającymi w procesy wspólnego planowania i dostosowywania celów finansowania do lokalnych potrzeb. Badania wykazały jednak, że niewiele gmin jest aktywnych na poziomie podejmowania decyzji, a zamiast tego są one najbardziej aktywne na poziomie wdrażania" – stwierdzili.
Dodali, że "istnieje niewielka interakcja między +oddolną+ wiedzą lokalną a +odgórną+ wiedzą operacyjną i analityczną wiedzą specjalistyczną". "Instytucje zarządzające rzadko zapewniają możliwości koordynacji i uczenia się polityki. Wizja strategiczna jest dodatkowo utrudniona przez niedopasowanie przyznanych funduszy do potrzeb lokalnych, a także ograniczenia dotyczące kwalifikujących się działań i beneficjentów oraz niejasne zasady monitorowania" – czytamy.
W raporcie wskazano, że "szerokie cele UE - osadzone w programach operacyjnych państw członkowskich - służą jako wzorzec dla alokacji środków finansowych". "Mimo tych jasnych celów badania ujawniają, że finansowanie nie zawsze dociera do najbardziej zagrożonych grup i dzielnic miast. Powszechna dyskryminacja mniejszości etnicznych i rasowych, a także ksenofobiczne nastroje nadal powodują, że środki finansowe nie trafiają do +niepopularnych+ grup. Problem ten łączy się z brakiem znaczącego udziału grup wykluczonych i marginalizowanych w procesach decyzyjnych, a także z brakiem zdolności organizacyjnych i administracyjnych do skutecznego konkurowania o fundusze lub realizację trwałych projektów. Poważne utrudnienia występują w walce z dyskryminacją, zwłaszcza w odniesieniu do segregacji mieszkaniowej i edukacyjnej oraz zapobiegania przymusowym eksmisjom" – napisano.
Autorzy analizy zwrócili uwagę, że "istnieją duże różnice we wdrażaniu polityki spójności w poszczególnych państwach członkowskich, w zależności od relacji między poziomem krajowym i regionalnym". "Różnice te są związane z umiejscowieniem programów terytorialnych w ogólnej strukturze zarządzania polityką spójności. Z kolei wskaźniki absorpcji różnią się w zależności od danej interwencji. Najwyższe wskaźniki absorpcji są zazwyczaj obserwowane w kategorii +infrastruktura podstawowa+. Niniejsze badanie ujawnia, że interesariusze mają trudności z wykorzystaniem zintegrowanych inwestycji terytorialnych i inicjatyw oddolnych, aby uzyskać dostęp do finansowania" – poinformowali.
W raporcie zaznaczono, że "chociaż nowa polityka spójności jest uważana za prostszą i bardziej elastyczną niż jej poprzedniczka w okresie programowania 2014-2020, fakt, że łączy więcej funduszy w jedną regulację, nie określając dalszych warunków dostępu do każdego funduszu oznacza, że system pozostaje złożony". "Z kolei brak synergii, jak również niestabilność współfinansowania, wpływają na trwałość poszczególnych projektów, które często trwają tylko od trzech do pięciu lat. Z naszych badań jasno wynika, że istnieje zarówno potrzeba, jak i chęć włączania do głównego nurtu polityki projektów finansowanych z dotacji UE, zwłaszcza tych, które dotyczą wyzwań społecznych" – podsumowano.
dap/