Media społecznościowe wymagają ram prawnych ograniczających ich potencjalnie negatywny wpływ na funkcjonowanie demokracji i zachodzące w Europie procesy społeczne. Przepisy te muszą jednak gwarantować poszanowanie wolności wypowiedzi oraz innych praw podstawowych i nie mogą prowadzić do ustanowienia cenzury – mówili europarlamentarzyści w trakcie środowej debaty w PE na temat social mediów.
Debata na temat platform mediów społecznościowych w europarlamencie była istotnym punktem trwającej od wielu miesięcy wewnątrzunijnej debaty o potrzebie wypracowania przejrzystych regulacji dotyczących cyfrowych koncernów. W UE trwają prace nad dwoma fundamentalnymi dla tego rynku aktami prawnymi: ustawą o usługach cyfrowych (DSA) i ustawą o rynkach cyfrowych (DMA). Mają one zdefiniować zasady dotyczące platform oraz zapewnić rozwiązania służące zwalczaniu szkodliwych lub nielegalnych treści w internecie, takich jak dezinformacja.
Uczestniczący w dyskusji europosłowie zgodzili się co do zasady, że przestrzeń cyfrowa nie może być regulowana wyłącznie poprzez wewnętrzne wytyczne komercyjnych platform i wymaga przejrzystych ram prawnych, które z jednej strony będą umożliwiały walkę z wszelkimi nadużyciami, w tym dezinformacją czy mową nienawiści, z drugiej zaś zagwarantują poszanowanie praw podstawowych.
Dragoş Tudorache (Rumunia) stwierdził, że rozróżnienie pomiędzy światem wirtualnym i realnym jest niezasadne, ponieważ istnieje „tylko jeden świat, w którym musimy chronić prawa naszych obywateli w takim samym stopniu online jak offline”. Podkreślił przy tym konieczność bliższej współpracy pomiędzy państwami demokratycznymi a platformami mediów społecznościowych w tym względzie, a także zwrócił uwagę na potrzebę przeciwstawienia się agresywnym działaniom Chin i Rosji w cyberprzestrzeni. „Musimy wykorzystać cały potencjał naszego dyplomatycznego arsenału, by chronić prawa naszych obywateli i nasz styl życia”.
Marina Kaljurand z Estonii zwracała uwagę, że obecne możliwości zwalczania dezinformacji i mowy nienawiści w sieci są dalece niewystarczające, „by zapobiegać atakom na naszą demokrację”. Argumentowała, że „po zamieszkach na Kapitolu cena niereagowania na dezinformację i mowę nienawiści w internecie jest jasna dla nas wszystkich”.
Również Annalisa Tardino (Włochy) podkreślała potrzebę stworzenia jasnych reguł wobec internetowych gigantów, których działania „mają wpływ na świat realny”. Jej zdaniem decyzji dotyczących tego, co można, a czego nie można publikować w internecie nie należy pozostawiać w gestii komercyjnych platform i stosowanych przez nie arbitralnie zasad. „To jest zadanie dla prawodawców (…) UE musi chronić wolną i demokratyczną debatę w mediach społecznościowych” ¬– stwierdziła.
Według Alexandry Geese (Niemcy) pozostawienie w rękach gigantów rynku cyfrowego prawa do arbitralnego podejmowania decyzji dotyczących potencjalnie szkodliwych treści „nie jest (właściwą – PAP) opcją dla demokracji”. Jej zdaniem rozwiązaniem problemów wynikających z obracania przez wielkie firmy rynku cyfrowego danymi osobowymi setek milionów osób jest „zakazanie inwigilacyjnego modelu biznesu”. Jako pierwszy krok w tym kierunku Geese wskazała wprowadzenie zakazu profilowania (targetowania) reklam.
„Musimy uporządkować cyfrowe wyrażanie demokracji i zakończyć cyfrowy Dziki Zachód. To, co jest nielegalne poza internetem, musi być nielegalne w internecie” - stwierdziła wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova.
Zwróciła uwagę, że „płatne polubienia, reakcje z fałszywych kont, boty mogą być szczególnie niebezpieczne dla demokracji, zwłaszcza podczas wyborów (…) Dlatego zaproponuję nowe przepisy dotyczące reklam politycznych w internecie. Wolność słowa to nie to samo, co wolność dotarcia” - podkreśliła wiceszefowa KE. „Potrzebujemy surowszych przepisów, bardziej egzekwowalnych zobowiązań i większej odpowiedzialności graczy cyfrowych” dodała.
Zabierający głos w debacie europosłowie zwracali również uwagę na zagrożenia dla wolności słowa wynikające z aktualnego modelu funkcjonowania mediów społecznościowych.
„W internecie wolność (…) nie może się kończyć tam, gdzie postanowią szefowie wielkich platform (…). Treści nie mogą być cenzurowane bez decyzji sędziów… Cenzura nigdy nie jest rozwiązaniem” – podkreślała Anne-Sophie Pelletier (Francja).
Z kolei Geert Bourgeois (Belgia) mówił, że „wolność słowa musi być naszym punktem wyjścia (…) Są państwa, w których zakaz cenzury jest wpisany do konstytucji – niech tak będzie również w UE”.
„Oczekujemy od platform internetowych wzięcia udziału we wspólnej walce, ale to demokratyczne instytucje, nasze prawodawstwo, nasze sądy powinny ustalić reguły gry, zdefiniować, co jest legalne, a co nie, co powinno zostać usunięte (z sieci – PAP), a co nie” – stwierdziła przemawiająca w imieniu portugalskiej prezydencji Rady Unii Europejskiej Ana Paula Zacarias.
mam/