Mając na uwadze wybory, konieczne jest podjęcie natychmiastowych działań w celu ochrony UE, jej instytucji i obywateli przed dezinformacją – podkreślił Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny (EKES), unijny organ doradczy.
EKES zwrócił uwagę, że w państwach członkowskich do roku 2020 odbędzie się około 50 wyborów prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych, a jeszcze w tym roku w maju czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego.
Powołując się na Komórkę UE ds. Syntezy Informacji o Zagrożeniach Hybrydowych, EKES uznał, że największe zagrożenie zewnętrzne dla UE stanowi stosowanie dezinformacji przez Federację Rosyjską.
"Dezinformacja wytwarzana lub rozpowszechniana przez Rosję została odnotowana w kontekście szeregu wyborów i referendów w UE. Dobrze udokumentowano kampanie dezinformacyjne dotyczące wojny w Syrii, zestrzelenia samolotu pasażerskiego linii Malaysia Airlines, lot MH17 nad wschodnią Ukrainą oraz użycia broni chemicznej w ataku w Salisbury. Niemniej inne państwa trzecie również odgrywają ważną rolę w dezinformacji, a liczne podmioty w UE także dostarczają fałszywych informacji" – podkreślono w przyjętej w środę opinii organu doradczego UE.
Zwrócono w niej uwagę, że najbardziej skuteczna dezinformacja zawsze zawiera "ziarno prawdy". W związku z tym konieczne są liczne działania ze strony wszystkich zainteresowanych stron w celu zapewnienia wysokiej jakości informacji i podniesienia świadomości obywateli państw UE.
Jak podkreślił w rozmowie z PAP wiceprzewodniczący Konfederacji Lewiatan i członek EKES Jacek Krawczyk, sprawa dezinformacji nabrała zupełnie innego wymiaru po wyborach prezydenckich w USA z 2016 r. i wszyscy mają świadomość, że "dzieje się coś złego".
"Jestem przekonany, że problem możemy rozwiązać tylko na płaszczyźnie unijnej, dlatego że w większości operatorzy, czyli media społecznościowe, to nie są firmy europejskie" – zaznaczył Krawczyk. Jego zdaniem UE musi znaleźć jakiś sposób dialogu z tymi operatorami, gdyż są oni na tyle potężni, że w rozmowach z poszczególnymi krajami członkowskimi może się to okazać niemożliwe. "Stanowcza postawa Unii, która wymusi na nich pewne działania utrudniające kampanie dezinformacyjne, jest jedynym rozwiązaniem" – ocenił Krawczyk.
Zwrócił uwagę, że w tej sprawie na Unię Europejską "bardzo mocno napierała" Europa Wschodnia; wypowiedziały się też inne unijne instytucje – Parlament Europejski i Europejski Komitet Regionów.
W ub. tygodniu PE przyjął rezolucję, w której wskazuje na zagrożenia dla europejskiej demokracji wynikające z rosyjskich kampanii propagandowych, głównego źródła dezinformacji w Europie. W rezolucji PE przestrzega przed kampaniami dezinformacyjnymi wymierzonymi przeciw Europie przez Rosję, ale też przez Chiny, Iran i Koreę Północną.
Z kolei Komitet Regionów w opinii skierowanej do unijnych instytucji podkreślił, że fake newsy mają 70 proc. więcej szans na "podanie dalej" niż prawdziwa informacja i priorytetem UE powinna być budowa społeczeństwa odpornego na propagandę.
Ponadto Parlament Europejski przyjął przepisy, które mają chronić majowe wybory europejskie przed niewłaściwym wykorzystaniem danych. Inspiracją dla regulacji były m.in. przypadki manipulacji danymi w celu wpłynięcia na referendum w sprawie brexitu w Wielkiej Brytanii oraz skandalu z udziałem Facebooka i agencji Cambridge Analytica. Nowe przepisy pozwalają nakładać sankcje finansowe na paneuropejskie partie polityczne i fundacje, które celowo wykorzystywałyby w sposób nielegalny dane osobowe w swoich europejskich kampaniach wyborczych.
Dane przytaczane przez Komisję Europejską w komunikacie na temat zwalczania dezinformacji pokazują, że aż 83 proc. Europejczyków uważa, że fake newsy są problemem dla demokracji. Już w 2014 r. Światowe Forum Ekonomiczne uznało gwałtowne rozprzestrzenianie błędnych informacji w internecie za jedną z 10 najważniejszych tendencji zachodzących w nowoczesnych społeczeństwach.
Z Brukseli Mateusz Kicka
kic/ woj/