Ofiarami mowy nienawiści są nie tylko osoby, które jej doświadczą, ale także osoby, które ulegną tej indoktrynacji - uważa europosłanka Magdalena Adamowicz (EPL).
Które z zagadnień, które będą podejmowane w najbliższym czasie przez Parlament Europejski, są w Pani ocenie najważniejsze?
Magdalena Adamowicz: Moja kampania przebiegała pod hasłem „Wyobraź sobie świat bez nienawiści”, które cały czas promuję w kampanii społecznej. Jej głównym przesłaniem jest przeciwdziałanie dezinformacji, manipulacji społecznej, inżynierii społecznej, które tak naprawdę - dzisiaj już mamy na to mnóstwo dowodów i mówią o tym najważniejsi politycy, najważniejsze media w Europie - są sponsorowane przez Putinowską Rosję; są wpływy wielkich mocarstw, jak Chiny czy Stany Zjednoczone, którym zależy na tym, żeby osłabić Unię Europejską. Dlatego najważniejsze dla mnie jest, żeby walczyć o silną, zjednoczoną, demokratyczną, otwartą, ale także równą społecznie Unię, w której te wartości będą reprezentowane.
Co Parlament Europejski może zrobić w związku z szerzącą się dezinformacją?
- Trafiłam między innymi do komisji LIBE, która zajmuje się kwestiami związanymi z mową nienawiści, praworządnością, prawami człowieka. Mam nadzieję, że tam najpierw uda nam się stworzyć białą księgę - zdiagnozujemy, jak wygląda problem manipulacji, inżynierii społecznej, mowy nienawiści we wszystkich krajach członkowskich, po czym spróbujemy zdefiniować ten problem. Oczywiście granica pomiędzy mową nienawiści a wolnością słowa jest bardzo cienka, więc to nie może być definicja zamknięta, bo ciągle pojawia się coś nowego. Trzeba też stworzyć kodeks dobrych praktyk, skupić się na tym, co jest dobre.
Jestem za tym, żeby zmienić prawo, żeby tam stworzyć definicję, żeby także wyróżniać czy jakoś oznaczać firmę, providerów internetowych, którzy przestrzegają tych zasad walki z mową nienawiści i wtedy wiemy, że korzystając z danego portalu, mamy do czynienia z portalem, który ewentualne treści usunie, który ma nad tym kontrolę i jest za to odpowiedzialny. Ważne jest, żeby właśnie dostawcy Internetu ponosili taką odpowiedzialność, jak wydawcy gazet za treści publikowane przez danego dziennikarza. Kolejną rzeczą jest odpowiedzialność za naruszenie tego prawa, ale także opieka nad osobami, które doświadczą tej nienawiści, które bardzo często nie radzą sobie z tym, co się stało. Moim zdaniem, niektórzy uznają to za kontrowersyjne, ofiarami są nie tylko osoby, które doświadczą tej nienawiści, ale także osoby, które ulegną tej indoktrynacji związanej z mową nienawiści i dokonują przestępstw z nienawiści, tak jak było w przypadku mojego męża. Jeżeli państwo otoczy te osoby ochroną, jeżeli wyłapie sygnały, zajmie się terapią, wyeliminuje je, to wtedy chroni nas wszystkich. To jest bardzo ważne.
Czy anonimowość w sieci powinna zniknąć?
- Zastanawiam się nad ograniczeniem anonimowości w Internecie. To jest szerszy problem i ja sama go nie rozwiążę. Należałoby wybrać grupę ekspertów, która wypracowałaby pewne rozwiązania. Moim zdaniem jeżeli osoba przejdzie weryfikację w Internecie, poda swoje prawdziwe dane, a potem występuje już pod pseudonimem, mogłoby to być w porządku. Wtedy inni użytkownicy na pierwszy rzut oka nie wiedzą, kto to jest, natomiast ten, kto zarządza tą stroną, wie, kto za wpisem stoi. Jeżeli mamy kogoś pod pseudonimem XYZ, kto łamie prawo, obraża innych, namawia do aktów nienawiści, to dostawca Internetu wie, że za tym stoi konkretna osoba i może, a nawet powinien mieć obowiązek, powiadomić odpowiednie organy. A zatem nie chodzi o to, że nasze dane mają być w pełni ujawnione w Internecie, natomiast powinny być ujawnione dla providerów, po to, żeby mogli podjąć działania zabezpieczające i prewencyjne.
Ze Strasburga: Mateusz Kicka
kic/aba/