Z początkiem roku Rumunia, po raz pierwszy od momentu przystąpienia do UE w 2007 roku, przejęła rotacyjną prezydencję w Radzie UE. Na czas, kiedy Bukareszt kieruje pracami Rady, przypadają m.in. Brexit, eurowybory i prace nad kolejnym unijnym budżetem.
Podczas wyznaczonego na 9 maja szczytu w Sybinie unijni przywódcy omówią plany dotyczące przyszłości Unii Europejskiej. Będzie to ich pierwsze spotkanie po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, które ma nastąpić pod koniec marca, i ostatnie spotkanie przed wyborami europejskimi w dniach 23-26 maja.
Rumuński europoseł Marian-Jean Marinescu (Europejska Partia Ludowa) zauważył, że prezydencja pokrywa się z europejską agendą "wysokich stawek", takich jak migracja, Brexit, wieloletni budżet UE i przedefiniowanie przyszłości Unii Europejskiej. "Z mojej perspektywy negocjacje dotyczące budżetu UE na lata 2021-2027 będą wielkim sprawdzianem zarówno dla Rumunii, jak i dla UE, ponieważ przedefiniowanie przyszłości wspólnoty europejskiej wymaga konkretnego przeniesienia na politykę i finansowanie" – podkreślił Marinescu.
Inny rumuński europoseł Victor Bostinaru (Grupa Postępowych Socjalistów i Demokratów) powiedział, że "spodziewa się porozumienia w sprawie wizji dla Europy, które wyklucza podejście dwóch prędkości, wielu prędkości i napięć, które mogą zaszkodzić projektowi europejskiemu".
"Chciałbym wierzyć, że szczyt w Sybinie ustanowi wizję, w której przeważy solidarność i jedność. Oczekuję, że ten szczyt przyniesie nam porozumienie w sprawie budżetu – zaznaczył europoseł. Dodał, że należy podjąć ważną decyzję, potwierdzającą politykę rozszerzenia wobec Bałkanów Zachodnich i przedefiniować Partnerstwo Wschodnie o bardziej pragmatyczne elementy. Zdaniem Bostinaru podczas rumuńskiej prezydencji powinien też zostać ściśle określony kierunek dotyczący europejskiej polityki obronnej.
Natomiast europoseł Laurentiu Rebega (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) powiedział, że chciałby zobaczyć "aktywne i inteligentne" zarządzanie przez prezydencję trzema głównymi tematami: unijnym budżetem, Brexitem i majowymi wyborami europejskimi. Zwrócił przy tym uwagę na znaczenie polityki spójności dla "nadziei i zaufania obywateli".
Z kolei europosłanka Norica Nicolai (Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy) powiedziała, że pierwsza rotacyjna prezydencja Rumunii "niestety" nadchodzi w trudnym okresie dla tego kraju i całej UE. "Brexit i budżet długoterminowy nakreślą przyszłość Unii Europejskiej. W kontekście wzrostu populizmu i ekstremizmu w Unii mam nadzieję, że Rumunia umocni wartości proeuropejskie. Ufam, że Rumunia będzie w stanie zarządzać tą prezydencją i politycznie wesprze wysiłki zmierzające do sfinalizowania przyjęcia prawodawstwa" – zaznaczyła Nicolai.
Co sześć miesięcy kolejne państwo członkowskie przejmuje prezydencję w Radzie UE, która reprezentuje głos rządów krajów Unii. W tym okresie kolejne państwo przewodniczy posiedzeniom tej instytucji na wszystkich szczeblach, pomagając zapewnić ciągłość prac Unii.
Państwa członkowskie, które mają kolejno sprawować prezydencję, ściśle ze sobą współpracują trójkami. System ten został wprowadzony w 2009 r. traktatem lizbońskim. Każda grupa trzech państw wyznacza długofalowe cele i przygotowuje wspólny program tematów i ważnych spraw, którymi Rada będzie się zajmować przez 18 miesięcy. Na podstawie tego programu każde z trzech państw opracowuje własny, bardziej szczegółowy sześciomiesięczny program. Obecna grupa składa się z Rumunii, Finlandii i Chorwacji.
Prezydencja kieruje pracami Rady nad unijnym ustawodawstwem oraz dba o ciągłość programu UE, porządek procedur legislacyjnych i współpracę państw członkowskich. Musi więc być rzetelnym i bezstronnym mediatorem.
W swoim programie na najbliższe sześć miesięcy rumuńska prezydencja wymieniła cztery hasła: Europa konwergencji, bezpieczeństwa, Europa jako silny podmiot globalny oraz Europa wspólnych wartości.
kic/