Na Słowacji w sobotnich wyborach do PE najwięcej, 20,1 proc., głosów uzyskała liberalna koalicja Postępowej Słowacji (PS) i centrowej SPOLU-Demokracji Obywatelskiej. Rządząca partia SMER-SD zdobyła 15,7 proc. - ogłosił słowacki urząd statystyczny.
Partia b. premiera Roberta Fico Kierunek-Socjaldemokracja (SMER-SD) zajęła tym samym drugie miejsce, co oznacza dla niej porażkę. W komentarzach przypomina się, że od 2006 r. SMER-SD nie przegrał żadnych wyborów parlamentarnych, lokalnych czy europejskich.
SMER-SD może liczyć na trzy mandaty w Parlamencie Europejskim. Zwycięska koalicja, łącząca Postępową Słowację, które współzałożycielką jest triumfatorka ostatnich wyborów prezydenckich Zuzana Czaputova, oraz utworzony w 2018 r. alians wyborczy SPOLU-Demokracja Obywatelska, będzie miała do dyspozycji cztery mandaty w PE.
Antyeuropejska, skrajnie prawicowa Partia Ludowa-Nasza Słowacja (LSNS), której liderem jest Marian Kotleba, uplasowała się na trzeciej pozycji z wynikiem 12,1 proc. oddanych głosów, co zapewnia jej dwa mandaty.
Również dwa mandaty zdobył Pozaparlamentarny Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH), z tym że jeden z nich zostanie wykorzystany dopiero wtedy, gdy Wielka Brytania ostatecznie opuści Unię Europejską, a przypadająca jej pula mandatów zostanie rozdysponowana między inne kraje.
Dwóch europosłów będzie mieć ugrupowanie Wolność i Solidarność (SaS), a partia Zwykli Ludzie i Niezależne Jednostki (OLaNO) będzie mieć jednego swego przedstawiciela w Strasburgu.
Pozostałe ugrupowania – w tym wchodząca w skład koalicji rządzącej Słowacka Partia Narodowa (SNS) oraz partia działająca na rzecz współpracy Słowaków i mniejszości węgierskiej Most-Hid - nie będą mieć reprezentantów w Parlamencie Europejskim.
W pierwszych komentarzach, jakie pojawiły się po głoszeniu wyników, podkreśla się postępujący spadek popularności ugrupowania SMER-SD, kierowanego przez Roberta Fico. Proces ten został zapoczątkowany po śmierci dziennikarza śledczego Jana Kuciaka pod koniec lutego 2018 r. Partia nie umiała szybko i zdecydowanie zareagować na powstały wówczas kryzys polityczny. Jej kandydat, wiceprzewodniczący KE ds. unii energetycznej, Marosz Szefczovicz poniósł spektakularną porażkę w wyborach prezydenckich.
Przegrał Czaputovą, kandydatką powołanej wówczas pozapartyjnej koalicji Postępowej Słowacji i centrowej SPOLU-Demokracji Obywatelskiej. W komentarzach po zwycięstwie tego sojuszu wskazuje się, że sobotni sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego to pomyślny prognostyk dla koalicji przed wyborami parlamentarnymi, które mają odbyć się na przełomie lutego i marca 2020 r.
W kontekście nadchodzących wyborów mówi się, że wygrana koalicji PS i SPOLU skomplikuje plany polityczne kończącego właśnie urzędowanie prezydenta Andreja Kiski, który zapowiadał powołanie do życia nowej partii - jej program i baza wyborcza pokrywałaby się z programem i bazą Postępowej Słowacji - ocenia się w komentarzach.
Sporo miejsca poświęca się w nich również wynikowi LSNS Kotleby. Jeszcze przed wyborami do PE prokurator generalny Słowacji Jaromir Czinżar wnioskował o delegalizację tej partii w związku z zarzutami, że promuje ona rasizm i stanowi zagrożenie dla demokracji, ale w kwietniu br. Sąd Najwyższy oddalił ten wniosek. Decyzja ta najprawdopodobniej legitymizowała LSNS w oczach części wyborców i przesądziła o uznaniu normalności, która jest przez wielu Słowaków postrzegana jako "partia jak inne" - piszą komentatorzy.
Wskazuje się też, że LSNS była jedyną spośród partii ubiegających się o miejsca w Parlamencie Europejskim, która otwarcie atakowała Unię, opowiadając się za wyjściem z UE.
Pozostałe partie w swych programach wyraźnie akcentowały swą proeuropejskość, co - jak podkreślił premier Peter Pellegrini - "nie pozostawia wątpliwości co do kierunku dalszego rozwoju kraju".
Oficjalne ogłoszenie wyników wyborów potwierdziło także przewidywania co do frekwencji. Tak jak zakładano, była ona wyższa niż przed pięciu laty, gdy okazała się najniższa w UE (13 proc.). W sobotnim głosowaniu wzięło udział 22,74 proc. uprawnionych.
ptg/aba