Gospodarcza korzyść z obecności Polski w UE to dostęp do wspólnego rynku, a wyzwaniem nadrobienie zapóźnień i wzrost inwestycji - mówili uczestnicy zorganizowanej w środę przez PAP konferencji "20 lat Polski w Unii Europejskiej".
W ocenie uczestników dyskusji najważniejszą korzyścią z obecności w UE jest dostęp do jednolitego wewnętrznego rynku, a transfery unijnych funduszy mają mniejsze znaczenie.
W porównaniu do nieobecności w Unii Europejskiej, obecność była opłacalna nie tylko z przyczyn gospodarczych, ale i politycznych - ocenił były minister finansów i prezes NBP Leszek Balcerowicz. "Członkostwo to nie tylko transfery, ale i wolny rynek, który nie jest jeszcze jednak tak wolny jak w USA. (...) Ciągle są na nim bariery" - wskazał Balcerowicz.
Zauważył jednocześnie, że o ile krajowa polityka jest zła, to jej negatywnych skutków członkostwo w Unii nie kompensuje, i podał tu przykład Grecji.
Jego zdaniem poprzednia ekipa rządząca w Polsce prowadziła antyrozwojową politykę gospodarczą, której skutków jeszcze nie odczuwamy.
Również rektor SGH prof. Piotr Wachowiak wskazywał na korzyści z dostępu do jednolitego rynku i na swobodę przepływu kapitału. Wachowiak zauważył, że dotychczas Polska wpłaciła do unijnej kasy prawie 80 mld euro, transfery były natomiast trzykrotnie wyższe. 60 proc. publicznych inwestycji jest finansowanych ze środków UE - podkreślił. Rolnicy dostali 240 mld zł dopłat bezpośrednich i 350 mld zł w innych rodzajach wsparcia, a eksport produktów rolno-spożywczych wzrósł dziewięciokrotnie - zaznaczył.
W ocenie rektora SGH obecność w Unii daje duże możliwości rozwojowe, ale jest też szereg wyzwań - najważniejsze w obszarach zdrowia, klimatu, obronności; potrzebna jest również odbudowa politycznej pozycji Polski w UE.
Były premier Jan Krzysztof Bielecki zauważył z kolei, że rachunek korzyści i strat zmienia się w czasie z powodu takich czynników jak: geopolityka, struktura demograficzna, wojna. W jego ocenie, o ile po transformacji ustrojowej polska gospodarka mogła się rozwijać dzięki eksportowi i popytowi zewnętrznemu, to obecnie sposób rozwoju jest bardziej uwspólnotowiony. Jak przypomniał Bielecki, przykładem jest KPO jako przedsięwzięcie polegające na wspólnym pożyczaniu pieniędzy po korzystnej cenie.
Z kolei prof. Elżbieta Kawecka-Wyrzykowska z SGH zauważyła, że można się cieszyć z transferów, których Polska kwotowo jest największym beneficjentem, ale Polska powinna już się przygotowywać do pozycji płatnika netto. To, że się nim stanie, oznaczać będzie osiągnięcie odpowiednio dobrej pozycji ekonomicznej i możliwość dzielenia się z innymi państwami. To nie jest filantropia, ale dobry interes - podkreśliła.
Wskazała jednocześnie, że stopa inwestycji w Polsce jest na poziomie 17 proc. PKB, z czego inwestycje publiczne to ok. 4 proc., a w nich 60 proc. to środki unijne. Najważniejsze na przyszłość jest stworzenie warunków dla przyciągnięcia inwestycji prywatnych, o takich inwestycjach powinniśmy myśleć jako państwo - mówiła prof. Kawecka-Wyrzykowska.
Wyzwaniem jest budowa takiej wiarygodności Polski, która inwestycje by przyciągała - wskazał wiceminister finansów Jurand Drop. Jak zauważył, należy też przywrócił mechanizmy rynkowe, zniszczone w niektórych obszarach np. w energetyce. Rząd pracuje także nad wdrażaniem prawa europejskiego z powodu grożących Polsce procesów i kar za jego niewdrożenie - podkreślił.
Główny Ekonomista Pekao SA Ernest Pytlarczyk także ocenił, że najważniejszy jest dostęp do wspólnego rynku, ale wskazywał też na konieczność wyboru właściwej ścieżki rozwoju. Istnieje ryzyko zatrzymania się w rozwoju, jeżeli w świecie szybko zmieniających się technologii postawimy na "złego konia" - mówił. Jak tłumaczył, gdy pojawia się nowa technologia, taka jak AI, to wielkie koncerny zaczynają myśleć o modyfikacji swoich strategii i być może zmianach w sposobach inwestowania. "Musimy obstawić dobrą technologię (...), aby gospodarka była konkurencyjna nie tylko kosztowo" - stwierdził, dodając, że stawką takiego wyboru jest zapewnienie dobrobytu na kolejne pokolenie.
wkr/ pad/