Sytuacja uchodźców po ukraińskiej stronie jest zła a, może nawet tragiczna – ocenił prezydent Przemyśla Wojciech Bakun.
Uchodźcy, z którymi reporter PAP rozmawiał w przygranicznym Przemyślu i nieopodal przejścia granicznego Medyka-Szeginie w woj. podkarpackim, byli skrajnie wyczerpani.
„Te osoby są po trzech, czterech dniach podróży, stania w deszczu, na mrozie. Trafiają do szpitala, z oznakami głębokiej hipotermii, odwodnione, często są w stanach depresyjnych, w stanach lękowych. Obtarcia stóp, opuchlizny i zatory są porządku dziennym” – podkreśla prezydent Przemyśla.
Ashok, student z Nepalu, twierdzi, że podróż z Ukrainy do Polski była najgorszym przeżyciem w jego życiu. „Szliśmy dzień i noc, bez jedzenia, bez wody, bez schronienia. Nie czuję nóg, obie moje nogi są odmrożone, pokaleczone” – zaznacza.
Dla Vasylycy, nauczycielki muzyki z Kijowa, najgorszym momentem podróży z jej rodzinnego miasta do Lwowa był postój w Czerniachowie w obwodzie żytomierskim.
„W pociągu wyłączono światła, powiedziano nam, żebyśmy byli cicho, nie wychylali się z pociągu, ubrali się na wypadek konieczności ewakuacji. Spędziliśmy tam dwie godziny po ciemku, nie wiedząc, co się dzieje na zewnątrz. Słyszeliśmy jedynie wybuchy i strzelaniny” – relacjonuje.
Julia, studentka z Lwowa opowiada, że próbowała się przedostać do Polski przez cztery dni.
„Próbowaliśmy to zrobić dwoma autobusami i trzema pociągami, wszystkie odwołano w ostatnim momencie. Czekaliśmy na stacji. Wtedy zdecydowałyśmy, że spróbujemy dostać się tu darmowym pociągiem, czekaliśmy kolejnych sześć godzin, ale się udało. W pociągu nie było dla nas miejsca, tylko jedna z nas siedziała, więc musiałyśmy stać przez 16 godzin” - zaznacza Julia.
Pani Olga, która przyjechała do Polski z wnuczętami, mówi PAP wyraźnie zdenerwowana, że ciężko ubrać jej w słowa to, co widziała w Ukrainie.
„Bardzo wam dziękujemy, że nas przyjęliście jak krewnych. Pomagacie nam, zebraliście dla nas te wszystkie rzeczy. Przyjechaliśmy do Przemyśla do +starego Tesco+ (punkt pomocy uchodźcom – red.). Dostaliśmy nawet torby z jedzeniem i lekami. Jesteśmy wam bardzo, bardzo wdzięczni, ale rozumiecie… serce pęka” – tłumaczy wzruszona.
W Przemyślu wiele osób oferuje swoją pomoc uchodźcom. Jedną z nich jest pan Marek, przedsiębiorca z Warszawy. „Bardzo dużo ludzi z całej Polski tak po prostu tu przyjeżdża swoimi samochodami, niektórzy robią nawet po kilka kursów po 600-700 km. Śpią po 4 godziny i wracają następnego dnia. Pakują ludzi do samochodów, wiozą uchodźców tam, gdzie oni chcą, albo dają im noclegi. Tutaj pomocy nie brakuje” – zauważa.
Komisja Europejska chce, aby osoby uciekające przed wojną otrzymały na terenie całej Wspólnoty tymczasową ochronę, co oznacza zezwolenia na pobyt oraz dostęp do edukacji i do rynku pracy.
Jak poinformowała w czwartek Straż Graniczna, od początku rosyjskiej inwazji do Polski przybyło ponad 575 tys. uchodźców z Ukrainy.
kic/