Coraz więcej obywateli UE decyduje się na udział w eurowyborach w państwie członkowskim zamieszkania, a nie pochodzenia. Napotykają jednak na liczne trudności.
Tak wynika z opracowania, które dla Biura Analiz Sejmowych przygotował dr Marcin Rulka, wykładowca w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Wałczu.
Jak przypomina prawnik, zgodnie z prawem unijnym obywatele UE mają prawo do głosowania w państwie zamieszkania, a głosowanie to odbywa się na takich samych warunkach, co w przypadku obywateli tego państwa. Z analizy dr. Marcina Rulki wynika jednak że to co proste w założeniach, w praktyce rodzi wiele trudności.
Są problemy
„Już samo pojęcie +miejsce zamieszkania+ jest różnie definiowane w poszczególnych państwach członkowskich” – zauważa dr Rulka. „W niektórych wystarczający jest sam pobyt, w innych zaś należy legitymować się stałym miejscem zamieszkania” – wskazuje.
Problematyczne są też formalności, których wyborca musi dopełnić, by wpisać się na listę wyborców. „Może to być poważnym obciążeniem, szczególnie dla tych osób, które nie znają języka urzędowego państwa, w którym mieszkają” – ocenia dr Rulka.
Według niego problemem jest również brak wiedzy o zasadach rejestrowania udziału w wyborach oraz późniejszego głosowania. „Wobec nieprecyzyjności prawa UE, które nie określa formy, w jakiej informacje powinny być przekazywane, poszczególne państwa członkowskie zwykle poprzestają na informacji zamieszczonej na stronach internetowych w kilku najczęściej znanych przez obywateli UE językach, takich jak angielski, francuski, włoski czy hiszpański” – wskazuje prawnik. „Taki sposób informowania wyborców unijnych o posiadanym przez nich prawie do głosowania nie jest jednak skuteczny. Wyborca unijny może bowiem nie mieć wiedzy nawet co do dnia głosowania, które w poszczególnych państwach rozciągnięte jest od czwartku do niedzieli” - dodaje.
Są chętni
Jak zauważa ekspert, rosnąca mobilność obywateli UE przekłada się na coraz większą liczbę „wyborców unijnych”, czyli takich, którzy decydują się na udział w eurowyborach w państwie członkowskim, w którym aktualnie mieszkają. W 2014 r. było to 2,7 mln obywateli UE - z 10 mln, którzy na dzień wyborów przebywali poza państwem pochodzenia.
Są nadużycia
Prawnik przestrzega, że istnieje ryzyko, że wyborca będzie mógł oddać w wyborach więcej niż jeden głos. Dotyczy to chociażby wyborców z podwójnym obywatelstwem, ponieważ nie została przewidziana procedura wymiany między państwami informacji dotyczących tej grupy wyborców unijnych.
„Wynika to z faktu, że osoby te mają z reguły samoistne prawo do głosowania w każdym państwie, którego są obywatelami. Oznacza to, że nie muszą spełniać żadnych obowiązków rejestracyjnych, a tylko takie czynności są przedmiotem wymiany informacji pomiędzy państwami” – wyjaśnia dr Rulka.
I są pomysły…
Zdaniem dr. Rulki najlepszym rozwiązaniem problemu wielokrotnego głosowania osób mających obywatelstwo dwóch lub większej liczby państw byłoby ustanowienie elektronicznego rejestru wyborców uprawnionych do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Pomocne w usunięciu barier językowych byłoby z kolei umieszczenie na kartach do głosowania obok nazw partii politycznych symboli europejskich partii politycznych, do których poszczególne partie krajowe przynależą.
aba/