54 proc. głosujących w wyborach do Parlamentu Europejskiego kierowało się w swoim wyborze nazwą partii lub komitetu wyborczego; 45 proc. kierowało się osobą kandydata - wynika z sondażu CBOS. 1 proc. badanych w przeprowadzonym w czerwcu sondażu nie umiało określić kluczowego kryterium swojego wyboru.
Do tej pory w kolejnych wyborach do europarlamentu większość ankietowanych przez CBOS deklarowała, iż kieruje się osobą kandydata. W 2014 r. tak swój wybór tłumaczyło 58 proc. badanych, a 40 proc. twierdziło, że kierowało się szyldem partyjnym. 10 lat temu badani uzasadniali swój wybór osobą kandydata w 54 proc. przypadków wobec 45 proc. kierujących się przede wszystkim sympatiami partyjnymi, a w pierwszych eurowyborach po wejściu Polski do UE, w 2004 r., stosunek sił między tymi grupami respondentów wyniósł 50 do 45 proc.
Z sondażu wynika, że kryterium partyjnego szyldu miało największe znaczenie dla wyborców PiS - decyzję o głosie uzasadniło w ten sposób 63 proc. wyborców rządzącego ugrupowania wobec 36 proc. deklarujących, że kierowali się osobą konkretnego kandydata. Rekomendacja ugrupowania była też kluczowa dla większości głosujących na Wiosnę (61 proc.) oraz Kukiz'15 (58 proc.). Osobą kandydata kierowało się odpowiednio 36 i 42 proc. wyborców tych ugrupowań.
Przywiązanie do konkretnego kandydata było natomiast ważniejsze dla wyborców Koalicji Europejskiej oraz Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy. Osobą kandydata swój głos umotywowało odpowiednio 57 i 62 proc. wyborców tych komitetów, zaś na kryterium szyldu wskazało 43 i 38 proc. z nich.
Zgodnie z sondażem CBOS "Polacy – według własnych deklaracji – znacznie wcześniej niż w ubiegłych latach podejmowali decyzje, na kogo głosować" w wyborach do europarlamentu. 63 proc. badanych w czerwcu zadeklarowało, że zdecydowało o swoim głosie wcześniej niż 2 tygodnie przed wyborami. W ciągu ostatnich 2 tygodni przed wyborami decyzję podjęło 8 proc., a w ciągu tygodnia - 12 proc. ankietowanych. 3 proc. z nich stwierdziło, że decyzję wyborczą podjęli w przeddzień głosowania, zaś 13 proc. - w dniu wyborów.
Oznacza to wzrost odsetka osób, które zdecydowały o tym, jak będą głosować wcześniej niż 2 tygodnie przed wyborami. W 2014 r. takiej odpowiedzi udzieliło 54 proc. badanych, w 2009 r. - 50 proc., a w 2004 - 41 proc. Z roku na rok spada natomiast odsetek respondentów, którzy przyznają, że decyzję o swoim głosie podjęli w dniu wyborów. W 2004 r. było to 27 proc. badanych, w 2009 - 21 proc., w 2014 r. - 19 proc., a w tegorocznych wyborach - 13 proc.
CBOS zapytało też badanych, którzy nie zagłosowali w majowych wyborach, o przyczyny ich absencji. Największy odsetek respondentów (31 proc.) wskazał na brak czasu lub nieobecność w miejscu zamieszkania, brak zainteresowania polityką (26 proc.) oraz chorobę bądź niepełnosprawność (19 proc.). Wśród uzasadnień podawanych przez niegłosujących pojawiły się też m.in. zbyt mała wiedza o PE i jego kompetencjach (11 proc.), zniechęcenie związane z sytuacją w kraju (8 proc.), brak odpowiednich kandydatów lub nieznajomość tych, którzy startowali (po 6 proc.).
Jak wynika z sondażu, do urn wyborczych najliczniej poszli – według własnych deklaracji – wyborcy dwóch głównych ugrupowań – PiS (85 proc.) oraz stanowiącej trzon Koalicji Europejskiej – PO (86 proc.). Tylko nieco słabiej zmobilizowani byli zwolennicy mniejszych ugrupowań wchodzących w skład KE: SLD, Nowoczesnej i Zielonych (84 proc. – połączonego elektoratu tych ugrupowań). Wyraźnie już rzadziej uczestniczyli w nich zwolennicy PSL (78 proc.). Jeszcze słabiej do udziału w tym głosowaniu zmobilizowany był elektorat Wiosny oraz Kukiz’15. Według deklaracji, do urn wyborczych poszło odpowiednio 69 proc. i 67 proc. wyborców tych ugrupowań.
76 proc. ankietowanych zadeklarowało, że śledzili rezultaty majowych wyborów do PE, w tym 41 proc. bardzo się nimi interesowało. Tylko 24 proc. przyznało, że wyniki majowego głosowania nie interesowały go.
55 proc. biorących udział w wyborach do PE może czuć się wyborczo usatysfakcjonowana, bowiem – według ich wiedzy – kandydat, na którego głosowali, uzyskał mandat. 30 proc. poparło w wyborach kandydata, który nie uzyskał nominacji na europosła. 15 proc. nie wie, jak zakończyły się wybory w ich okręgu wyborczym.
Za ważne wybory europejskie uznaje 67 proc. ankietowanych przez CBOS, z czego 42 proc. uważa je za bardzo ważne, a 25 proc. - raczej ważne. Zdaniem 9 proc. wybory do PE są praktycznie pozbawione znaczenia, a 22 proc. oceniło je jako "raczej mało ważne". Wyniki te wskazują, że eurowybory uznawane są przez Polaków za relatywnie najmniej ważne spośród typów wyborów.
Największy odsetek badanych uznaje wagę wyborów samorządowych (według 59 proc. respondentów są one bardzo ważne, 23 proc. - raczej ważne, 13 proc. - raczej mało ważne, a 4 proc. - praktycznie bez znaczenia) oraz parlamentarnych (uznawanych za bardzo ważne przez 57 proc., a za raczej ważne przez 24 proc., raczej mało ważne przez 13 proc., a za praktycznie pozbawione znaczenia przez 5 proc. ankietowanych).
Wybory prezydenckie są bardzo ważne w ocenie 51 proc. badanych, raczej ważne - zdaniem 26 proc., raczej mało ważne - według 16 proc., a praktycznie bez znaczenia - zdaniem 6 proc.
Wybory do PE są, zdaniem ankietowanych, ważne dla Polski w wymiarze wizerunkowym. 86 proc. uważa, że od tego, kto zasiada w PE, zależy postrzeganie naszego kraju na arenie międzynarodowej, przy czym 61 proc. ocenia, że ma to bardzo duże znaczenie dla wizerunku Polski. 79 proc. jest zdania, że jakość i kompetencje naszych europarlamentarzystów mają wpływ na właściwą reprezentację polskich interesów w UE, przy czym ponad połowa (55 proc.) sądzi, że jest on bardzo duży.
Badanie przeprowadzono metodą wywiadów bezpośrednich wspomaganych komputerowo w dniach 6–13 czerwca na liczącej 1073 osoby reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
msom/ woj/