Proceduralne zabiegi rządu Wielkiej Brytanii mogą wpłynąć na losy brexitu. Premier Boris Johnson poprosił w środę królową Elżbietę II o zgodę na zawieszenie obrad Izby Gmin na pięć tygodni i rozpoczęcie nowej sesji parlamentu, skupiającej się na planach reform i wyjściu z UE. Opozycja zapowiedziała skoordynowane działania przeciwko tej próbie, jednak królowa przystała na rządowy wniosek.
Rządowy plan zakłada, że parlament miałby wznowić obrady zgodnie z dotychczasowym harmonogramem w przyszły wtorek, 3 września, ale zakończyć je ledwie kilka dni później, w drugim tygodniu września. Posłowie zostaliby wówczas zmuszeni do ponad miesięcznej przerwy w pracy przed mową tronową 14 października, w której Elżbieta II przedstawiłaby plany legislacyjne nowego rządu Johnsona, zarówno dotyczące polityki wewnętrznej, jak i wyjścia z Unii Europejskiej.
Głosowanie nad planem legislacyjnym rządu i jego strategią w sprawie brexitu odbyłoby się wówczas najprawdopodobniej w dniach 21-22 października, tuż po ostatnim szczycie UE przed zaplanowanym na 31 października wyjściem Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty. To dawałoby też premierowi szansę na przyjęcie przez Izbę Gmin w ostatniej chwili ewentualnego nowego porozumienia z Brukselą.
We wtorek politycy opozycyjnych ugrupowań zapowiedzieli koordynację działań w celu podjęcia próby zablokowania zawieszenia parlamentu i zatrzymania brexitu bez porozumienia za pomocą ustaw przyjętych przez Izbę Gmin, nie wykluczając nawet próby doprowadzenia do odwołania rządu Johnsona.
Zawieszenie obrad parlamentu skróci jednak znacząco czas, jaki będą mieli do dyspozycji, by przeprowadzić swoje działania, potencjalnie ograniczając także szanse na ich powodzenie. Opozycyjne ugrupowania nie mają wystarczającej liczby mandatów w Izbie Gmin, ale liczą na poparcie części proeuropejskich posłów Partii Konserwatywnej lub przeciwników politycznych Johnsona.
Rządząca Partia Konserwatywna dzięki porozumieniu z Demokratyczną Partią Unionistów dysponuje większością jednego głosu w Izbie Gmin, co jednak oznacza, że jakikolwiek poseł zmieniający zdanie w tej sprawie i głosujący z opozycją może przeważyć o losach obecnego gabinetu.
W wypowiedzi dla telewizji Sky News Johnson uspokajał, że posłowie będą mieli "wiele czasu" na dyskusje dotyczące brexitu i tłumaczył, że decyzja została podjęta ze względu na wiszącą nad rządem koniecznością zakończenia wyjątkowo długiej, dwuletniej sesji parlamentu i rozpoczęcia nowej, co pozwoli na płynniejszą realizację programu legislacyjnego gabinetu.
Krytycy premiera wskazali jednak, że zakończenie sesji i rozpoczęcie nowej zazwyczaj trwa ledwie kilka dni, podczas gdy postulowane przez Johnsona rozwiązanie zakłada aż pięciotygodniową przerwę w obradach w kluczowym momencie negocjacji dotyczących brexitu.
Downing Street argumentowało w odpowiedzi, że zwyczajowo Izba Gmin przerywa obrady na przełomie września i października na czas konferencji programowych największych ugrupowań, więc ten okres został po prostu włączony w rządowe plany. Ale wcześniej media informowały, że opozycja planowała wyjątkowo zablokować w tym roku zawieszenie obrad ze względu na wyzwania dotyczące brexitu.
Skalę podziałów w ramach rządzącej Partii Konserwatywnej podkreśla fakt, że wśród najostrzejszych krytyków tej decyzji są prominentni posłowie tego ugrupowania. Były szef prokuratorii generalnej Dominic Grieve ocenił, że taki ruch jest "bezprecedensowy" i stanowi naruszenie praw parlamentu, a były minister finansów Philip Hammond uznał go za "konstytucyjny skandal".
Stanowcze oświadczenie w sprawie rządowych planów wydał także spiker Izby Gmin John Bercow, który podkreślił, że rząd nie przeprowadził z nim konsultacji w tej sprawie.
"Jakkolwiek to będą próbowali ubrać, jest oczywiste, że celem tej prorogacji jest powstrzymanie parlamentu przez debatowaniem na temat brexitu i wykonywaniem swoich obowiązków" - ocenił. "W tym momencie, jednym z najtrudniejszych w historii naszego narodu, jest kluczowe, aby wybierany parlament miał prawo głosu; w końcu żyjemy w demokracji parlamentarnej. Zamknięcie (Izby Gmin) byłoby naruszeniem demokratycznego procesu i praw parlamentarzystów jako wybranych reprezentantów narodu" - podkreślił Bercow.
Jednocześnie grupa około 70 posłów i członków Izby Lordów zapowiedziała zaskarżenie planu premiera w szkockich sądach, domagając się powstrzymania wykonalności tej decyzji. Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie spodziewane jest na początku września.
Brytyjskie media spekulowały także, że rządowe plany mogą doprowadzić do zmiany taktyki polityków opozycji, którzy mogliby złożyć w przyszłym tygodniu wniosek o wotum nieufności wobec rządu Johnsona, potencjalnie doprowadzając do jego upadku i - w razie niepowstania innego gabinetu - przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Ustalenie ich terminu byłoby jednak w gestii ustępującego premiera, który mógłby próbować je odroczyć do czasu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE z końcem października.
jakr/ woj/