Jest Pan jednym z eurodeputowanych, którzy po majowych wyborach objęli po raz pierwszy mandat europosła. Na czym chciałby się Pan skupić w trakcie kadencji, która po wakacjach rozpędzi się na dobre?

Zadeklarowałem taką chęć i wiemy już, że potwierdzone jest moje członkostwo w komisji środowiska. To będzie bardzo newralgiczna dziś przestrzeń dotycząca norm emisji, jakości, czystości środowiska, energii. Obejmuję też zastępstwo w Komisji Przemysłu Badań Naukowych i Energii oraz Komisji Budżetu - można powiedzieć łączącej klamrą wszystkie aktywności Europarlamentu, wszystkie jego główne polityki: i politykę rolną i politykę spójności, z której finansowana jest większość inwestycji unijnych, również w naszym kraju.

Kwestie klimatyczne wiążą się z budżetem. Czy Polskę stać na transformację energetyczną?

Po pierwsze musimy dopuścić do świadomości, że jest to wielkie wyzwanie i nie negować wpływu działalności człowieka na klimat - to jest już potwierdzone. A z drugiej strony należy zauważać też potrzeby polskiego przemysłu, polskich przedsiębiorców, zwłaszcza tych małych i średnich i spróbować wyważyć te kwestie. Z mojej perspektywy - tej bardziej zielonej, PSL-owskiej - bardzo ważna jest dbałość o klimat, również o jakość żywności czy cały taki segment zielonego programu.

Przewodnicząca elekt KE Ursula von der Leyen zaproponowała dalej idące cele dotyczące redukcji emisji CO2 do 2030 roku. Czy Polska nadąży przy takim "dokręcaniu śruby"?

Musimy pamiętać, że jednak polska gospodarka w dużej mierze była oparta na węglu i ten proces powinien być pewną ewolucją. Oczywiście nie możemy negować samej istoty transformacji - ja jestem też gorącym zwolennikiem chociażby wprowadzania większego udziału w miksie energetycznym odnawialnych źródeł energii i trzeba to robić - natomiast należy też ważyć możliwości polskiego i europejskiego przemysłu i troszczyć się o miejsca pracy.

Ze Strasburga: Mateusz Kicka

kic/ js/