Choć w czasie tegorocznych eurowyborów nie było zorganizowanych, masowych ataków dezinformacyjnych, PE obawia się, że dojdzie do zewnętrznej ingerencji w procesy wyborcze. Podczas wtorkowej debaty w PE wskazywano na Rosję, jako główne źródło tego zagrożenia.
"Podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego na szczęście nie było dużych, zorganizowanych ataków dezinformacyjnych, ale nie znaczy to, ze takich ataków nie było wcale. Były setki pojedynczych ataków" - mówił w Strasburgu komisarz UE ds. bezpieczeństwa Julian King.
Działająca w ramach Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych grupa zadaniowa ds. wschodnich (East StratCom Task Force) cały czas zajmuje się monitorowaniem kampanii dezinformacji i przeciwdziałaniem takim praktykom, ale w jednostce tej pracuje jedynie kilkanaście osób.
Unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viera Jourova zapowiedziała, że KE ma opracować plan działań na rzecz demokracji, by wzmocnić odporność Unii na wszelkiego rodzaju zagrożenia w okresach wyborczych. "Będzie to system zwalczania dezinformacji i nieprawdziwych informacji" - podkreśliła.
Obecna sytuacja nie zadowala Parlamentu Europejskiego. Eurodeputowany Tomas Tobe (EPL, Szwecja) podkreślił, że potrzebna jest mocna rezolucja, która podkreśli, że Europa broni wolnych i niezależnych wyborów, w które nie ingerują państwa spoza Unii.
"Niestety dziś tak sytuacja nie wygląda. Zwłaszcza Rosja prowadzi długą intensywną wojnę informacyjną przeciwko Europie. To media państwowe, a także ich +trolle+ starają się podkopać debatę demokratyczną w Europie" - uważa polityk.
Dodaje przy tym, że również inne kraje, takie jak Iran, Korea Północna, czy Chiny, próbują podważać procesy demokratyczne na Starym Kontynencie. "Ważne jest, żebyśmy bronili naszych wartości. Jeśli ktoś atakuje nasze demokratycznie wybrane instytucje, to muszą za tym iść konsekwencje. Jeśli pozostawimy demokrację nieodporną na wpływ zewnętrzny, to stracimy możliwość decydowania o swoich losach" - ocenił Tobe.
Socjaliści i Demokraci (S&D) zwrócili się o powołanie specjalnej komisji śledczej, która miałaby się zajmować zewnętrznymi ingerencjami w wybory. Frakcja uważa, że biorąc pod uwagę udokumentowane przykłady takich akcji, których celem była destabilizacja UE, należy podjąć kroki instytucjonalne.
"W ostatnich latach miliony Europejczyków były narażone na masowe kampanie dezinformacyjne w wyborach przez ingerencje zagraniczne. Cyberataki osiągnęły bezprecedensowy poziom, a kluczowe zasady wyborcze dotyczące finansowania partii politycznych przez kraje trzecie zostały naruszone lub były obchodzone" - wskazywała holenderska europosłanka S&D Kati Piri.
Jak zaznaczyła, najnowszym przykładem takiej ingerencji był ujawniony przez media w lipcu plan finansowania przez Rosję włoskiej prawicowej partii Liga kierowanej przez Matteo Salviniego. "Musimy zwrócić uwagę na wszystkie przypadki zagranicznych ingerencji i taktyk propagandowych, aby ludzie byli świadomi tego, co naprawdę się dzieje. Potrzebujemy poważnych odpowiedzi na to, w jaki sposób zapobiegać takiemu wpływowi z zewnątrz, gdy europejscy wyborcy ponownie pójdą do urn" - podkreśliła Piri.
Francuski europoseł Zielonych Pascal Durand również przytoczył przykład prawicowych partii Włoch i przypomniał o francuskich ugrupowaniach, które korzystając z finansowania zagranicznego, szkodzą Unii. "Wiemy, że mocarstwa zagraniczne, które nie życzą dobrze UE - i to nie jest tylko Rosja - finansowały dezinformacje, przekazując środki na partie polityczne" - oświadczył polityk.
Jego zdaniem dezinformacja jest zagrożeniem dla współczesnej demokracji. Durand prosił w związku z tym o większe środki na grupę zadaniową StratCom, która zajmuje się tym problemem. "Dajmy tym ludziom możliwość działania, dajmy im środki" - apelował.
Polscy europosłowie są spokojni jeśli chodzi o ewentualną ingerencją zewnętrzną przed październikowymi wyborami parlamentarnymi w naszym kraju. "Wydaje się, że nie mamy powodów do obaw jeśli chodzi o zbliżające się wybory" - mówił dziennikarzom europoseł Krzysztof Hetman z PSL.
"Na pewno trzeba się mieć na baczności i być dobrze zorganizowanym jeśli chodzi o bezpieczeństwo cybernetyczne" - dodał Andrzej Halicki z PO.
Europosłanka Anna Fotyga (PiS) oceniła, że każde wybory mogą być zagrożone. "My w Polsce po pierwsze, a w ogóle w Europie Środkowej i Wschodniej, a teraz już jak sądzę w całej Europie powinniśmy być świadomi tego, że Federacja Rosyjska uważnie monitoruje wewnętrzne sceny polityczne" - powiedziała PAP i Polskiemu Radiu polityk PiS.
Rezolucja w sprawie zewnętrznej ingerencji w procesy wyborcze ma zostać przyjęta na jednym z najbliższych posiedzeń PE.
Ze Strasburga Krzysztof Strzępka
stk/kic/