Środa, 27 Listopad 2024

Ryszard Florek: UE traktuje firmy z Europy Środkowo-Wschodniej gorzej niż te zachodnioeuropejskie

21.05.2019, 22:48 Aktualizuj: 22.05.2019, 07:07
Fot. Fakro
Fot. Fakro

- Moje doświadczenia wskazują, że obecna Komisja Europejska zamiast myśleć o wzmocnieniu pozycji Unii Europejskiej na arenie światowej skupia się na obronie interesów wybranych krajów Europy Zachodniej – mówi w wywiadzie dla Europarlament.pap.pl Ryszard Florek, prezes firmy Fakro, jeden z najbogatszych Polaków.

PAP: - Firmy z naszej części Europy nie mają na unijnych rynkach równych szans względem zachodnioeuropejskich koncernów. W czym to się przejawia, dlaczego tak jest i jakie są tego skutki? Czy z tego wynika fakt, że tak wiele firm z zachodniej Europy jest liderami polskiego (i szerzej środkowoeuropejskiego) rynku i to w dużych, lukratywnych branżach, a tak niewiele polskich (i szerzej środkowoeuropejskich) firm to - w takich branżach - liderzy rynków w krajach zachodnioeuropejskich? W krajach zachodniej Europy jest normą, że to firmy rodzime są liderami ich rynków. W Polsce w bardzo wielu, także w największych, branżach jest na odwrót - liderami są firmy zagraniczne, zachodnie koncerny.

Ryszard Florek, prezes firmy Fakro i założyciel Fundacji Pomyśl  o Przyszłości, jedne z najbogatszych Polaków: - Zachodnie korporacje dawno temu zaczynały działalność jako małe firmy i dzięki wsparciu rodzimych konsumentów mogły akumulować kapitał i rozwijać działalność międzynarodową. Dzisiaj korzystają z takich przewag jak ogromny kapitał, siła marki i korzyści skali, dzięki którym mają o kilkanaście procent niższe koszty: badań, rozwoju, produkcji i dystrybucji. Niewiele firm z Europy Środkowo-Wschodniej jest w stanie sprostać zagranicznej konkurencji. Do tego decydenci, politycy, konsumenci i koncerny pochodzący z zamożnych europejskich krajów - rozumiejąc korzyści z posiadania własnych rodzimych firm globalnych i widząc zagrożenie ze strony rozwijających się firm z Europy Środkowo-Wschodniej, stosują wiele nieformalnych barier, które jeszcze bardziej utrudniają ekspansję na tamtejsze rynki. Kosztowne dodatkowe certyfikaty, definiowanie kryteriów przetargowych w taki sposób, aby mogły je spełnić tylko rodzime firmy, przywiązanie konsumentów do rodzimych produktów, różnicowanie przez zagraniczne koncerny produktów na poszczególnych rynkach, po to, aby uniemożliwić handel równoległy -  to tylko przykłady takich działań.

- Dlaczego to niekorzystne dla naszego kraju? Czy da się to jeszcze odwrócić lub przynajmniej częściowo zmienić?

- Jeżeli Polska nie będzie posiadała polskich firm globalnych, które swoją działalnością zagraniczną zrównoważą wypływ kapitału z Polski za pośrednictwem zagranicznych inwestorów ciągle będzie przegranym w gospodarczych mistrzostwach świata i stanie się krajem globalkolonialnym z niskimi zarobkami i wysokimi cenami produktów. Aby do takiej sytuacji nie dopuścić, niezbędny jest kapitał społeczny w Polsce. Za rozwój gospodarczy kraju musi wziąć odpowiedzialność całe społeczeństwo, nie tylko przedsiębiorcy, politycy, ale również urzędnicy, sędziowie, nauczyciele, dziennikarze, pracownicy i konsumenci. Często, aby wiele zmienić, nie trzeba nowych przepisów, tylko przełomu mentalnego, a przede wszystkim wyzbycia się zawiści i dbania we własnym interesie o polskie rodzime przedsiębiorstwa.

- Czy firmy z naszej części Europy są traktowane przez Komisję Europejską i inne unijne instytucje nie gorzej niż zachodnioeuropejskie koncerny?

- Moje doświadczenia wskazują, że obecna Komisja Europejska zamiast myśleć o wzmocnieniu pozycji Unii Europejskiej na arenie światowej skupia się na obronie interesów wybranych krajów Europy Zachodniej. Podobne traktowanie wzmacniające podział na Europę dwóch prędkości potwierdza raport uznanego centrum analiz rynkowych Polityka Insight pt. „(Nie)uczciwa konkurencja. Czy unijne prawo konkurencji sprzyja niektórym państwom”. Jak wynika z raportu ten problem dotyczy nie tylko polskich firm, ale i firm z pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W momencie, gdy Polska i pozostałe kraje przystępowały do Unii Europejskiej, Komisja Europejska zajmowała się wszystkimi skargami, które do niej wpłynęły. Krótko po naszym wejściu, odkąd firmy z nowych krajów mogły składać jakieś zastrzeżenia, Komisja zmieniła zasady gry, nie konsultując tego z żadnym ciałem reprezentującym wszystkie kraje. Obecnie, zgodnie z wewnętrznymi wytycznymi, zajmuje się tylko tematami, które sama uzna za ważne. A jak wskazuje raport od 2004 roku KE ani razu nie opowiedziała się po stronie przedsiębiorstwa z nowoprzyjętych państw członkowskich, jeżeli sprawa dotyczyła nadużycia pozycji przez firmę ze starej Unii…

- Jak często koncerny zachodnioeuropejskie stosują na unijnych rynkach monopolistyczne praktyki, żeby nie dopuścić do utraty swego - w bardzo wielu przypadkach dominującego - udziału w tych rynkach na rzecz firm z naszej części Europy? Jak pomagają im w tym ich macierzyste państwa? 

- Obecnie zamożne kraje zabiegają o wolny rynek w krajach rozwijających się tylko po to, aby łatwo je skolonizować. Według raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego nawet kraje, które najgłośniej promują zasady wolnego rynku tj. Francja i Niemcy, same stosują protekcjonizm gospodarczy. Od czasu rozszerzenia Unii państwa "starej" Wspólnoty przyznają sobie około 9-krotnie więcej pomocy publicznej (średnio 65 mld euro rocznie) niż kraje "nowej" Unii (średnio 7 mld euro). Co więcej - Komisja Europejska kwestionuje pomoc przyznaną przez państwa "starej" UE o wiele rzadziej niż w przypadku krajów "nowej" UE. Szczególnie uprzywilejowane są właśnie Niemcy i Francja.

- Czy Komisja Europejska i inne instytucje unijne starają się przeciwdziałać tym praktykom?

- Niestety nie. Jeżeli polskim firmom uda się rozwinąć, pomimo braku kapitału i odpowiednich korzyści skali, niejednokrotnie napotykają na łamanie prawa konkurencji i bezczynność unijnych i polskich organów, które powinny stać na straży przestrzegania reguł uczciwej konkurencji. Z kolei w branżach, gdzie Polska ma równe szanse konkurowania z zagranicznymi koncernami, Unia Europejska, tworzy administracyjne ograniczenia i bariery jak przykładowo w transporcie i usługach budowlanych regulacje o pracownikach delegowanych, czy o połowę niższe dopłaty dla polskiego rolnictwa. 

- Czym grozi Polsce i polskiej gospodarce utrzymywanie się takiego stanu rzeczy?

- Ministerstwo Finansów opublikowało, ile kapitału netto wypłynęło z Polski do krajów UE tylko w przeciągu ostatnich 10 lat. Wypływ kapitału z naszego kraju następuje do krajów pochodzenia zagranicznych koncernów i z roku na rok rośnie. W roku 2005 wypływ ten kształtował się na poziomie 25 mld złotych, a już w roku 2014 wyniósł 66 mld zł. Jeżeli do tego dodamy wypływ kapitału do krajów poza Unią, to łącznie kwota ta stanowi 1/3 rocznego budżetu Państwa Polskiego i jest trzy razy większa niż roczne dotacje z Unii Europejskiej. W ten sposób Polacy finansują zarobki obywateli krajów, z których pochodzą zagraniczni inwestorzy. Polska zostanie krajem globalkolonialnym, a my Polacy nigdy nie dogonimy pod względem zarobków mieszkańców Europy Zachodniej.

- Gdy przewoźnicy samochodowi z naszej części Europy zdobyli sobie silną pozycję na zachodnioeuropejskich rynkach transportowych, to władze UE bardzo silnie zaangażowane są w to, by zmienić tam na gorsze warunki funkcjonowania tych firm, "wyrównać szanse i warunki konkurencji" względem firm przewozowych z zachodniej Europy. Gdy to samo ma miejsce w przypadku polskiego - i szerzej środkowoeuropejskiego - rynku, który w bardzo wielu branżach zdominowały koncerny zachodnie - kosztem firm rodzimych, to już problemem dla władz UE i dominujących w niej państw (Francji i Niemiec) nie jest, to jest to "w porządku". Skąd bierze się ta podwójna miara i jak Pan ocenia tę sytuację?

- W ostatnim czasie chyba wszyscy odnosimy wrażenie, że Unia Europejska nierówno traktuje firmy pochodzące z Europy Środkowo- Wschodniej, czyli krajów z tzw. nowej Unii. Widać to bardzo wyraźnie. Przykładowo, wiemy, że Polska stała się potentatem w branży transportowej. W wielu krajach Europy Zachodniej polskie firmy osiągnęły silną pozycję. Co więc zrobiły rządy tych krajów? Niemcy, Francja, Holandia i Austria wprowadziły niezgodne z prawem unijnym zasady tzw. płacy minimalnej. Pod pozorem dbania o polskich pracowników nałożyły na polskie firmy szereg biurokratycznych obowiązków, które pociągają za sobą dodatkowe koszty i obniżają konkurencyjność polskich firm. Unia Europejska planuje wprowadzenie kolejnych regulacji, które jeszcze bardziej utrudnią pracę polskich kierowców na Zachodzie. W praktyce więc wcale nie polepszają sytuacji Polaków, a w skrajnych przepadkach nawet pozbawiają ich pracy. Z kolei, kiedy Polska chciała wprowadzić podatek od marketów, Komisja potrzebowała tylko kilku dni, aby uznać propozycję za niezgodną z prawem Unii. Na szczęście Sąd UE tę decyzję uchylił. Problemem jest także to, że na decyzyjnych stanowiskach w UE są głównie obywatele z krajów Europy Zachodniej, a nasi łatwo dają się lobbować.

Więcej na ten temat w raporcie Fundacji Pomyśl o Przyszłości:

http://www.pomysloprzyszlosci.org/att/pdf/Raport_30lat_wolnego_rynku.pdf

Rozmawiał Jacek Krzemiński

PLIKI COOKIES

Ta strona korzysta z plików cookie. Sprawdź naszą politykę prywatności, żeby dowiedzieć się więcej.