Kończąca się 30 czerwca polska prezydencja w Radzie UE idzie na rekord pod względem wynegocjowanej liczby pakietów sankcji wobec Rosji. Na jej konto zapisze się też pilotowanie decyzji przełomowych dla budowy unii obronnej. Wbrew zapowiedziom nie zdołała jednak przełamać weta Węgier w sprawie procesu akcesyjnego Ukrainy.
„Priorytetem polskiego przewodnictwa w Radzie UE było bezpieczeństwo i mamy tutaj konkretne osiągnięcia” - powiedział niedawno dziennikarzom w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Wymienił m.in. wynegocjowany pod polskimi auspicjami program pożyczkowy SAFE w wysokości 150 mld euro na inwestycje w obronność oraz mechanizm EDIP, który ustanowi model współpracy państw członkowskich w wymiarze obronności.
Polskie przewodnictwo w Radzie UE przypadło na okres przełomowych rozstrzygnięć pod względem budowania unii obronnej. „Przesadą byłoby powiedzenie, że to polska prezydencja sprawiła, że Unia zajmuje się bezpieczeństwem (...), ale to współgrało” - podkreślił analityk Polityki Insight Tomasz Bielecki. Podobnie było z tzw. symplifikacją - ogłoszona przez Tuska deregulacja w kraju wpisała się w cel upraszczania europejskich przepisów, który jeszcze przed polską prezydencją ogłosiła von der Leyen. „To było takie wzajemne dopalanie się, przyspieszanie ze strony polskiej i ze strony ogólnounijnej” - powiedział Bielecki.
Zmiany w podejściu do obronności, które zaczęły zachodzić w UE w następstwie rosyjskiej napaści na Ukrainę, przyspieszyły, gdy w listopadzie 2024 r. wybory w USA wygrał Donald Trump. Wśród państw unijnych zapanowała zgoda, że Europa musi sama się zbroić - w porozumieniu z, ale niezależnie od USA. Przełożyło się to na znaczący pakiet w sprawie dozbrajania, który zaproponowała Komisja Europejska, a nad którym prace polska prezydencja zakończyła szybko, bo w ciągu niecałych dwóch miesięcy.
Na poczet sukcesów polskiej prezydencji dziennikarz Radia Wolna Europa Rikard Jozwiak zalicza też rekordową liczbę wynegocjowanych pakietów sankcyjnych oraz embargo na import rosyjskich i białoruskich nawozów. Polsce udało się doprowadzić do zaakceptowania przez kraje członkowskie 16. i 17. pakietu sankcyjnego, a przed końcem czerwca prawdopodobne jest porozumienie w sprawie 18 pakietu, który obejmie m.in. gazociągi Nord Stream i kolejne rosyjskie banki. Trzy pakiety sankcyjne w czasie jednej prezydencji będą rekordem, z kolei nałożenie embarga na rosyjskie nawozy przełamało długą blokadę lobby rolnego.
Polska prezydencja doprowadziła do utwardzenia stanowiska Unii wobec Kremla, ale nie przyniosła przełomu w kwestiach dotyczących Ukrainy. Do tej pory nie udało się - i na kilka dni przed końcem prezydencji nic nie wskazuje, by miało się to zmienić - przełamać weta Węgier w kwestii otwarcia pierwszego klastra w negocjacjach akcesyjnych z Kijowem. Tymczasem KE może do końca roku dać zielone światło na otwarcie wszystkich sześciu.
W ocenie Jozwiaka stało się tak, ponieważ na potrzeby wyborów prezydenckich w Polsce ukryto większość spraw związanych z Ukrainą.
„Polska prezydencja była w dużej mierze ukształtowana przez polskie wybory prezydenckie i z tego powodu nie była szczególnie zainteresowana niczym proukraińskim, dopóki wybory się nie skończyły. Potem zabrakło już czasu” - powiedział.
Uniki, jakie robiła polska prezydencja, by w kampanii wyborczej uniknąć trudnych tematów, odnotowali też dyplomaci niektórych państw członkowskich. „Przy uznaniu dla sprawności negocjacyjnej (Polski - PAP), to ta ostrożność ze wszystkim, co może być drażliwe w polityce wewnętrznej, była odbierana z pewnym zniecierpliwieniem, choć różne prezydencje to robią” - zaznaczył Bielecki. Polsce udało się też wywrzeć nacisk na KE, by poczekała z proponowaniem celu klimatycznego na 2040 r. oraz z nowym porozumieniem handlowym z Ukrainą.
Jozwiak zauważył też, że Polska w trakcie swojej prezydencji - drugiej od przystąpienia do UE - pokazała się jako doświadczony gracz na scenie unijnej. Tym samym zadała kłam utrzymywanemu niekiedy wśród zachodnich dyplomatów podziałowi na stare i nowe państwa członkowskie. „Wizerunek ma znaczenie, a Polska pokazała, że umie wykorzystywać tzw. soft power. Polscy ministrowie i dyplomaci byli sprawni, dostępni dla dziennikarzy, mówili po angielsku” - zaznaczył czeski komentator.
Sukcesy w Brukseli nie przebiły się jednak do polskiej opinii publicznej. Bielecki zwrócił uwagę, że w odróżnieniu od pierwszej polskiej prezydencji, kiedy - jak ocenił - z przesadą próbowano pokazywać, że Polska rządzi Europą, tym razem tej otoczki wielkiej polityki, wyrażanej m.in. przez urządzanie szczytów, nie było.
mce/ mam/