Rosja z jednej strony przypuszcza mocną ofensywę na wschodzie Ukrainy, a z drugiej strony godzi się na negocjacje - zauważa Ryszard Czarnecki (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy/PiS). Jego zdaniem to gra Rosji.
Eurodeputowany podczas debaty w Polskiej Agencji Prasowej komentował toczące się negocjacje pokojowe między Ukrainą i Rosją.
„Jest to pewna gra Rosji. Myślę, że Rosja z jednej strony przypuszcza mocną ofensywę na wschodzie Ukrainy, chce odjąć jej niemałą część terytorium, a z drugiej strony godzi się na negocjacje, żeby pokazać, że ma „good will”, dobrą wolę” – powiedział europoseł. „Rosjanie pokazują, że jak najbardziej chcą (pokoju - PAP), a z drugiej strony bardzo mocno fokusują się, na odebraniu jak największej części Ukrainy, po to żeby mieć w tych negocjacjach jak najlepszą pozycję przetargową” – ocenił.
Jak dodał, dobrze, że rozmowy z Rosją mają miejsce, ale trzeba liczyć się z tym, że wojna w Ukrainie nie zakończy się szybko. „Zgadzam się z panem prezydentem Josephem Robinettem Bidenem, który mówił, że ta wojna potrwa nie dni i nie miesiące. To jest wojna bardzo długa. Cele rosyjskie wojenne zakładają wojnę bardzo długą i wojnę na wyniszczenie Ukrainy” – podkreślił Ryszard Czarnecki.
Poseł do PE zwrócił też uwagę, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił publicznie, że Ukraina będzie państwem neutralnym, że nie wstąpi do NATO. Tymczasem w opinii Ryszarda Czarneckiego także w Unii Europejskiej nie ma nastrojów do szybkiego przyjmowania Ukrainy w szeregi Wspólnoty.
„Mamy wypowiedzi zapalające czerwone światło ze strony kanclerza Niemiec pana Scholza, wcześniej kanclerza Niderlandów pana Rutte, jest też cała południowa Europa rolnicza, dla której Ukraina jest konkurentem, a więc Francja, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja, które dzisiaj tego oficjalnie nie mówią, ale będą spowalniały proces wejścia Ukrainy do Unii, za czym się Polska opowiada” - zaznaczył.
Według Czarneckiego przystąpienie Ukrainy do UE to „mniejszy ból głowy dla Federacji Rosyjskiej, niż wejście do NATO”. „Rosja to wie i wszyscy to wiemy, że przed nami kryzys gospodarczy, a w czasie kryzysu gospodarczego chęć do przyjmowania nowych członków do Unii Europejskiej jest dużo mniejsza” - konstatował.
Jak wskazał, podczas szczytu w listopadzie opóźniono de facto o parę lat przyjęcie do UE Czarnogóry, Serbii i Macedonii Północnej, mimo że – jak mówił – Unia półoficjalnie deklarowała, że to nastąpi to jeszcze w tej dekadzie.
„Myślę, że pogoda na przyjmowanie nowych członków nie jest zbyt duża” – podsumował poseł Czarnecki.
Eurodeputowany EKR pozytywnie ocenił dotychczasowe działania unijne wobec wojny w Ukrainie, wskazując jednocześnie na priorytety. „Uważam, że udało się uzyskać pewną solidarność - może na poziomie minimum minimorum, ale jednak, i chodzi oczywiście teraz, żeby ją przełożyć na praktykę. Po pierwsze realne sankcje, które zabolą” – komentował europoseł Ryszard Czarnecki.
Wskazał przy tym na interesy poszczególnych państw unijnych. „Belgia (…) zażądała derogacji, wyjątku, i uzyskała je w postacie dalszej możliwości eksportu, i to robi, diamentów z Antwerpii do Federacji Rosyjskiej, Włosi - dalszy eksport towarów luksusowych i odzieży. Kraje zachodnie szukają dość skutecznie szczelin w tym morzu sankcyjnym, a myślę, że Rosjanie na to właśnie liczą” – ocenił.
Odnosząc się do planów wzmocnienia polityki obronnej Unii Europejskiej, akcentował, że nie może to zastąpić NATO.
„Chciałem powiedzieć bardzo wyraźnie: jakiekolwiek próby wspólnych działań państw członkowskich Unii nie mogą być alternatywą dla NATO, zwłaszcza obecnie, kiedy to NATO jest tak niesłychanie potrzebne” - powiedział. „Te próby mogą być uzupełnieniem tego, co robi NATO, ale też nie mogą być elementem pewnej gry, że po latach ta formuła stanie się jakąś formą zastępczą za NATO czy ograniczenia tego poweru Paktu Północnoatlantyckiego, bo akurat w tym momencie wszystkie siły na pokład i wszystkie ręce do wioseł” – dodał.
„Uważam, że pewne działania odnośnie chociażby ustalenia wspólnych zamówień zbrojeniowych można by realizować, oczywiście jeśli będą w tym partycypować nie tylko dwa główne przemysły zbrojeniowe w Unii czyli niemiecki i francuski, także na przykład polski i innych krajów” – zaznaczył.
W jego opinii należy się teraz przede wszystkim skupić, żeby ocalić jedność UE, która Rosję zaskoczyła.
„Rosja od lat grała na to, żeby w relacjach z Moskwą podmiotami były poszczególne państwa – rozmowy Rosja-Niemcy, Rosja-Francja, Rosja-Włochy. To im się udawało. Tutaj występowanie Unii jako takiej jest wartością. Gdy chodzi o priorytety, uważam, że przede wszystkim powinniśmy ocalić tę jednak wspólną politykę UE odnośnie Europy Wschodniej; to jest podstawa" - powiedział.
Zwrócił przy tym uwagę, że we Francji, Niemczech czy Włoszech przez dekady klasa polityczna była otwarta na narrację płynącą z Moskwy. „Media mogą wymusić na politykach tych krajów „prorosyjskich” zmianę stanowiska” – ocenił.
Zorganizowana przez PAP debata „Unia Europejska a wojna w Ukrainie” odbyła się w ramach projektu EuroPAP News, współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach programu dotacji Parlamentu Europejskiego w dziedzinie komunikacji.
aba/